Zawsze jest jakiś powód, który decyduje o tym, że wybieram dany mecz. Tym razem postanowiłem pójść na mecz opolskiej A klasy pomiędzy LZS Jędrzychów i LZS Jasienica Górna. Zapowiadał się ciekawie, bo Jędrzychów, po dotychczasowych 3 kolejkach, był na II miejscu z kompletem zwycięstw, a Jasienica Górna z 6 punktami była na V miejscu. LZS Jędrzychów w A klasie rozgrywa swoje mecze na stadionie w Nysie, który starsi kibice nazywają stadionem Stali, bo tam swoje mecze rozgrywał ten klub. Główny powód, że poszedłem na ten mecz był taki, że chciałem zobaczyć ilu ludzi przyjdzie na to spotkanie. Czy ten stadion przyciągnie kibiców? Za dobrą frekwencją przemawiało też to, że beniaminek jest na fali. Do tego w czasie meczu była piękna pogoda. Okazało się, że w Nysie ludzie chcą oglądać piłkę nożną, skoro na A-klasowy mecz dwóch drużyn wiejskich (bez obrazy) przyszło około 270 osób.
Dwa sezony temu byłem na derbowym meczu pomiędzy LZS Jasienica Górna – LZS Kałków. Był to prawdziwy derbowy mecz. Na meczu było mnóstwo ludzi. Wywieszono nawet jakąś flagę. Wzmocniono ochronę, a i na boisku wiele się działo. Wtedy był to mecz ligi okręgowej. Pamiętając to wszystko uznałem, że trzeba jeszcze raz jechać na taki mecz. Okazja pojawiła się w środę. Od tamtej pory te drużyny nie grały ze sobą. Tym razem spotkały się w klasie A. Nie był to jednak spektakl tak dobry jak wtedy. Było zdecydowanie mniej widzów, a i sam mecz nie zachwycił mnie. Pierwsza połowa była bardzo słaba. Nie czułem szczególnego zaangażowania zawodników. Już na początku bramkę zdobyła Jasienica Górna. Od tej pory częściej atakowali goście. Pomimo dość apatycznej gry obie drużyny stworzyły sytuacje do zdobycia bramek, ale w tej części meczu zawodnicy mieli rozregulowane celowniki. Kilkukrotnie swój zespół uratował bramkarz gospodarzy. Widziałem w nim kandydata na najlepszego zawodnika meczu. Druga połowa była zdecydowanie ciekawsza. Więcej działo się na boisku. Zrobiło się też bardzo nerwowo. Kilkukrotnie mocno się zakotłowało między zawodnikami obu drużyn. Niektórzy zawodnicy bardziej skupili się na przepychankach niż na grze.
Czarni Otmuchów – Piast Strzelce Opolskie 2-4 (1-2)
IV liga opolska (faktycznie V) ma teraz szumną nazwę Saltex IV liga. Z powiatu nyskiego w tej lidze grają 2 drużyny: Czarni Otmuchów i Sparta Paczków. Moje Wielkie Mecze wykorzystały okazję, że w lidze tej odbyły się mecze w środę i wybrały się na mecz do Otmuchowa. Tam przyjechał zaskakujący lider, czyli Piast Strzelce Opolskie. Drużyna ta wygrała dotychczas wszystkie 3 swoje mecze. Czarni do tego meczu wygrali 2 spotkania, a 1 przegrali, co jest niezłym wynikiem, jak na zespół, który w tamtym sezonie o mało co nie spadł z ligi. Na stadionie w Otmuchowie zjawiła się przyzwoita liczba widzów. Było ich około 230. Pierwsze minuty meczu zapowiadały piłkarskie szachy i brak bramek.
Po 3 latach reaktywowano piłkarską drużynę Górala Sidzina. Zespół ten ostatnio grał mecz ligowy jesienią 2009 roku, kiedy to był beniaminkiem w lidze okręgowej. W rundzie jesiennej przegrał wtedy wszystkie mecze i wycofał się z rozgrywek. A wcześniej wygrał kolejno B klasę i A klasę. Moje Wielkie Mecze uznały, że muszą zawitać na stadionie w Sidzinie i zobaczyć powrót tej drużyny na piłkarską mapę. Gospodarze mogli liczyć na udany początek, bo podejmowali zespół Handlowca Domaszkowice, który w poprzednim sezonie zajął przedostatnie miejsce w nyskiej B klasie.
Na boisku w Reńskiej Wsi odbył się finał Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Nysa. Spotkały się w nim LZS Ujeździec i LZS Gryżów. Oba zespoły grały w klasach B, ale w innych grupach. Zespół z Ujeźdźca zakończył rozgrywki ligowe na VI miejscu. Natomiast drużyna z Gryżowa do ostatniej kolejki walczyła o prawo gry w barażach o klasę A. Ostatecznie zajęła III miejsce. Na trybunach zasiadło około 70 widzów. Mecz odbywał się w upalnych warunkach. Było to jednak ciekawe spotkanie. Od początku dość wyraźną przewagę osiągnęli zawodnicy z Gryżowa. Do przerwy prowadzili 2-0, choć mogli zdobyć co najmniej jeszcze 2 bramki. W pierwszych minutach II połowy Ujeździec osiągnął przewagę. Stworzył kilka sytuacji, których nie wykorzystał. Po jednej z kontr stracili 3 gola. Przy stanie 0-3 stracili jednego zawodnika, który za drugą żółtą kartkę opuścił boisko. Od tego momentu przewaga Gryżowa nie podlegała dyskusji.