W piątkowy wieczór miałem okazję oglądać historyczny mecz na nowym stadionie we Wrocławiu. Miejscowy Śląsk w meczu przyjaźni pokonał 1-0 Lechię Gdańsk. Sam mecz był słaby. Jednak nie dla wrażeń czysto piłkarskich się tam wybrałem. Bardziej interesował mnie stadion i atmosfera na trybunach, którą miało stworzyć 43 tysiące widzów. Mając bilet zakupiony przez Internet za jedyne 20 zł, półtorej godziny przed meczem byłem pod stadionem. Za aż 20 zł zaparkowaliśmy z kolegą na kilkupoziomowym i nowoczesnym parkingu. Stadion zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, zwłaszcza w środku. Najlepszy stadion, jaki dotychczas widziałem.
Z nowych stadionów nie byłem w Gdańsku i na Narodowym w Warszawie. Siedzieliśmy na teoretycznie najgorszych miejscach, czyli wysoko, na rogu za bramką. Mimo to widoczność była znakomita. Trybuny są wybudowane bardzo pionowo, co powoduje, ze wszyscy siedzą blisko murawy. Na pierwszy rzut oka pomyślałbym, że jest to obiekt na jakieś 25 tysięcy widzów. Tymczasem na trybunach zasiadło 43 tysiące kibiców. Odniosłem wrażenie, ze może nawet więcej, bo dużo ludzi stało na koronie lub pomiędzy sektorami, a pustych miejsc nie było. Nie wiem tylko, czy jest prawdopodobne moje przypuszczenie. Wolne miejsca były tylko w loży dla VIP-ów. Przed meczem odbyło się małe show, czyli pokaz świateł. W czasie meczu kibice zaprezentowali się bardzo dobrze. Kiedy byłem na meczu Śląska na Oporowskiej, to kibice mnie trochę rozczarowali. Teraz było zupełnie inaczej. Prowadzili bardzo głośny i urozmaicony doping. Wszystkie trybuny dopingowały. Momentami trybuna D, na której siedziałem, przejmowała nawet inicjatywę. Była też meksykańska fala. Kibice Lechii, którzy w dużej liczbie przybyli do Wrocławia, nie siedzieli w sektorze gości, tylko obok kibiców Śląska. Nie było to dla nikogo zaskoczeniem, bo kibice obu drużyn przyjaźnią się ze sobą. Dlatego też często miejscowi kibice dopingowali Lechię Gdańsk. Na trybunach nie było policji. Bardzo mało było przedstawicieli służb porządkowych. Sam mecz nie był wielkim widowiskiem. Pierwsza połowa była bardzo słaba i zakończyła się bezbramkowym remisem. Druga połowa była lepsza, ale bez rewelacji. Padła tylko jedna bramka, a zdobył ją Johan Voskamp. W ten sposób zapisał się w historii klubu i stadionu jako zdobywca pierwszego gola na tym obiekcie. Po tej bramce mecz się ożywił. Momentami mógł się podobać. Do końca meczu wynik się nie zmienił. Pod koniec meczu na trybunie pojawiła się sektorówka kibiców Lechii wymierzona przeciwko trenerowi Kafarskiemu. Na plus organizatorom należy zapisać bardzo dobrze rozwinięty catering na stadionie. Więcej zdjęć na mojej stronie.
mojewielkiemecze.wodip.opole.pl