Od dawna przymierzałem się do tego, żeby pooglądać mecz w Burgrabicach. Miejscowe Sudety grają w A klasie, ale grały kiedyś nawet w IV lidze. Od kolekcjonerów biletów słyszałem, że mają bilety tego klubu. Liczyłem więc, że powiększę moją kolekcję. Korzystając z pięknej jesiennej pogody (w listopadzie) wybrałem się na mecz Sudety Burgrabice - LZS Buków. Patrząc na pozycję obu drużyn w tabeli A klasy nie spodziewałem się wielkich emocji. Myślałem, że miejscowi łatwo wygrają. Miejscowy obiekt trochę mnie rozczarował. Ławeczki są stare i zaniedbane. Biletów nie sprzedawano. Przebieg meczu mocno mnie zaskoczył. Od początku goście prezentowali się lepiej. Pomyślałem, że z biegiem czasu gospodarze zaczną przeważać. Tymczasem do przerwy Buków wygrywał 1-0.
Miejscowi na ławce rezerwowych nie mieli żadnego zawodnika. W przerwie ściągali zawodnika, który oglądał mecz z trybun i poszedł do domu. Pogoda była tak ładna, że zawodnicy i sędziowie w przerwie meczu nie udali się do szatni. W drugiej połowie goście nadal prezentowali się korzystniej. W pewnym momencie dokonali zmiany. Pierwszy kontakt z piłką
wprowadzonego zawodnika zakończył się zdobyciem drugiego gola. Zdobył go głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Gospodarze nie sprawiali wrażenia, że za wszelką cenę chcą doprowadzić do wyrównania.
To zawodnicy Bukowa raz za razem groźnie zagrażali bramce gospodarzy. Tych kilkukrotnie uratował ich bramkarz. Kiedy wydawało się, że za chwilę może być 3-0, bramkarz z Bukowa przepuścił do własnej bramki lekki strzał z rzutu wolnego. Mimo tego prezentu wynik nie uległ już zmianie. Sudety przegrały 1-2, co należy uznać za sporą niespodziankę.
www.mojewielkiemecze.wodip.opole.pl