Byłem tutaj, przychodziłem wiele razy
i zawsze jakby szukałem jakiejś twarzy
by być tutaj, znajdywać bliskie uśmiechy
wspomnienia zostawiać, podziwiać znajome strzechy
łąkami tymi pachnieć, rozbrzmiewać kościelnym dzwonem
i nade wszystko by nie zapomnieć - i by wrócić w tę stronę
Ilekroć podziwiałem i kochałem przecież te ulice
te pola zlęknione i ich zapach blady o świcie
wspinałem się, radowałem i cieszyłem się ich dźwiękiem
ich jakby ulotnym nasycałem się lękiem
szeptanie schwytywałem i upajałem się ich czarem
bo tu ciągle rozbrzmiewało i wołało stale - razem!
Więc kiedy tu wracałem, to zawsze z sercem nowym
ze świeżością konwalii i z zamiarem diamentowym
by raz jeszcze posłuchać, by znowu poszukać
i do drzwi diamentowych, serduszka tam zapukać
zaglądnąć do wnętrza, zapalić w nim małą iskierkę
i blasku jej, ciepła, miłości z niej - uczynić więcej
Lecz nie tyle starczało mi zawsze uśmiechu
głębi, pokory i nie znajdywałem tyle szeptu
jak tkliwości i ciszy wśród nocnej poświaty
jak czułości, i delikatności aksamitnej szaty
jak oczu spojrzeń za diamentowym sadem
by zapytać, zastukać i by zabrzmieć - razem?
Bo Ty przecie znasz tych dzwonów wspaniałych dźwięki
zapach tych pól i ich opowiadań wdzięki
Ty znasz te szepty, nieśmiałe ich ciche brzmienie
tę świeżość konwalii i ich prawdziwe powonienie
znajome dachy, do drzwi stukanie i znasz wreszcie to pytanie
co słów mi nie brakuje i szeptów nie starcza - iskierki rozpalanie
Bo gdyby słońce uśmiechać się mogło, i gdyby mogło więcej
i wiatr szumieć mocniej, i gdyby wzdychać mógł jeszcze częściej
a trawy wołać i gdyby umiały o miłości opowiadać
a chmury gdyby o przyszłości potrafiły przepowiadać
przecież zaprosić wystarczyłoby tylko, i spojrzeć ku tym cudom
i czary te wszystkie poprosić - i przecież się zbudzą!
Rozdrzemie się woń wśród kwiatów i nieśmiałych szeptań
i słońca krąg rozsnuje z zalęknionych czekań
więcej mógł będzie i o każdy opowie pukaniu
zapytasz ledwie - a z chmur zaszumi o iskierki rozpalaniu
i jeśli nie wierzysz jeszcze, czym me sny się tutaj nasycają
to wyjdź na te pola i łąki, i usłysz jak o kochaniu ciągle wspominają
Jak śpiewają cichutko, jak szepcą skrycie
jak woń diamentową rozsnuwają o świcie
o uśmiechach wołają, ich misternym lęku
i w dzwonów kościelnych jak zatapiają się dźwięku
nie przeoczysz przecież tak wielkiego zapamiętania
i radości wreszcie, tej nagrody znajdywania
Nie zaprzeczysz przecie, że tak świeżo wszędzie
że gdy pozwolisz, to i słońce uśmiechać się będzie
że ciche szeptanie te brakujące nawet dopowie słowa
i że spytać tylko trzeba, zastukać od nowa
czy za tymi progami, za tym diamentowym sadem
czy iskierka rozbłyśnie, czy zapłonie i powędruje razem
« poprzednia | następna » |
---|