Do końca trzy mecze, a jutro już Odra może świętować wygranie ligi. Jedzie do Zabrza i wystarczy jej remis, by zaklepać sobie mistrzostwo. Zresztą, jak nie jutro, to pewnie w niedzielę wygrana Odry stanie się faktem, bo Stal Bielsko ma już tak bardzo matematyczne szanse na prześcignięcie Odry, że chyba najtęższe matematyczne umysły nie potrafią sobie wyobrazić, jak mogłaby tego dokonać.
Ostatni remis Bielska w Pawłowicach dobitnie świadczy o tym, że Stal już sobie podarowała, liga jest już rozstrzygnięta i Stal mimo sporych szans jej nie wygrała. Z Piotrówką Stal pewnie wygra, ale niczego to nie zmieni, no może tyle, że zaklepie sobie tym wicelidera, ale to już nie to, co pierwsze miejsce. Odra Opole wygrała w końcu ligę, ale ironią losu będzie fakt, że mistrzostwo w tym roku wcale nie daje jeszcze awansu do wyższej ligi. To w zasadzie jest paranoja i zaprzeczenie idei sportowej rywalizacji, że drużyna, która w przekroju całego sezonu okazuje się być najlepsza w gronie kilkunastu zespołów nie jest nagradzana promocją do wyższej ligi. Panom na górze sportowe aspekty trochę umknęły z pola widzenia, którzy za bardzo przejęli się reformowaniem rozgrywek. Przecież w tej lidze wyżej awans uzyskują aż trzy drużyny, a czwarta gra oń w barażu, a tu awansować nie może nawet jedna?
No dobra, to efekty koncepcji Bońka i ekipy, która chce, aby trzecia liga jeździła po całej Polsce i była "profesjonalna". Póki co, do grona tych "wybrańców" próbuje się dostać opolska Odra i jeśli wygra baraże z GKS Przodkowo (wiecie w ogóle, gdzie to jest?), to się do tych szczęśliwców dostanie. I nawiąże do czasów, gdy grała w II lidze, kiedy tak składała się jeszcze z dwóch grup. Dziś będzie to niby to samo, ale o jedno piętro niżej, choć jakby nie patrzeć, PZPN tak pomieszał w ligach, że ona się będzie dalej nazywać drugą i to mimo, że jest trzecią.
Odrę więc załatwioną już mamy, liga wygrana, w barażach jest zdecydowanym faworytem (ale będzie wstyd, jak je przegra), Stal Bielsko prawdopodobnie będzie wicemistrzem, a do ustalenia jest jeszcze, kto wylatuje z ligi. Bo to też jest ciekawe. Awans z grupy jest problematyczny, za to spadek dla sporej ilości drużyn pewny. IV ligę opuszcza połowa drużyn, z których część już od początku na degradację była skazana i równie dobrze mogła w ogóle rozgrywki odpuścić. Są jednak i takie, które choć grają całkiem przyzwoicie, do dziś pewne utrzymania być nie mogą. Weźmy takie Jastrzębie. W normalnych warunkach drużyna ta mogłaby już spokojnie myśleć o następnym sezonie. Siódme miejsce na 16 drużyn mówi samo za siebie. Tymczasem Jastrzębie może jeszcze wylądować jesienią w V lidze. Mądre?
Podobnie wygląda sytuacja Bełku i Ruchu Zdzieszowice. PZPN się uparł, by wymieść z ligi w miarę poukładane zespoły i utopić je w regionalnych okręgówkach. Czy oni tam do góry nie potrzebują świeżej krwi, świeżych drużyn i świeżej inwencji? Ruch Zdzieszowice wygrał w Grunwaldzie z czerwoną latarnią tabeli i chwilowo zameldował się nad kreską, ale czy ustawienie tej kreski w połowie grupy nie jest idiotyczne? Nie mamy na to wpływu, nie ma na to wpływu Bełk ani Zdzieszowice, nóż w kieszeni otwiera się zapewne działaczom Szombierek, ale cóż, systematyczna rzeź w IV lidze trwa nie od tego sezonu i jak już zostanie dokonana, to będziemy się mogli cieszyć dobrą zmianą i profesjonalnym poziomem w III lidze. Kto się do niej nie załapie, albo załapie przez przypadek wygrywając wojewódzką okręgówkę, skazany będzie na niebyt i wegetację w piłkarskim planktonie. Do niczego zresztą PZPN-owi niepotrzebnym, bo tak naprawdę liczy się tylko reprezentacja (z tą akurat ostatnie niej jest najgorzej) no i składki od b-klasowych LZS-ów, które najlepiej jak będą się kisić we własnym gronie bez zawracania głowy profesjonalistom.
Odra, nawet jak nie awansuje, pozostanie w gronie wybrańców polskiej piłki, aż dziw, że PZPN pozwala te rozgrywki prowadzić okręgom. Szkoda tylko, że zamyka się doń drogę maluczkim, soli piłkarskich rozgrywek.