ODRA OPOLE - BYTOVIA BYTÓW 1-1 (0-0)
0-1 90+2min.Pięta
1-1 90+4min. Pawlak
Odra: Krakowiak - Michniewicz, Udarević, Copik, Nakrosius, Duda (80 Pawlak), Deja, Wawrzyniak (87 Bondziul), Krawiec (88 Zapotoczny), Kocur, Jarka (65 Krysian)
Bytovia: Małkowski - Mazurkiewicz, Szewczyk, Wilczyński, Wróbel, Wróblewski, Kazimierowicz (46 Hirsz), Kryszak (82 Kowalski), Michalski, Pietroń, Bojas (74 Pięta)
Cały mecz w Opolu mógłby się właściwie nie odbyć, a za całą jego dramaturgię wystarczyłaby sama końcówka, a w zasadzie nawet tylko doliczony jej czas. Do 90 minuty na boisku było 0-0.
W 92 minucie na trybunach zapanowała cisza. Pięta z 40metrów pokonał Krakowiaka i wicelider objął prowadzenie 1-0. Bramka ta nie bolałaby tak mocno, gdyby bytowianie zdobyli ją wcześniej, ale teraz, gdy wydawało się, że remis jest już zapewniony, że dramatyczna walka o jeden punkt wreszcie przynosi sukces, nie przystoji po prostu strzelać rywalowi bramki, to jednak stało się. W doliczonym czasie bajka prysnęła jak bańka mydlana - graliśmy cały mecz, ale przegraliśmy - wydawało się, że jest to niemożliwe.
Tymczasem niemożliwego dokonał dwie minuty później Pawlak. Z niczego, można rzec, efektownym wolejem udało mu się wpakować piłkę do bramki Małkowskiego i chwilę wcześniej pęknięta bańka odżyła po raz drugi, i tym razem już nie pękła. Odra po niesamowitej końcówce zremisowała z wiceliderem 1-1. To pierwszy punkt Odry w tym roku i być może zapowiedź lepszej gry wiosną i uratowania III ligi.