Reforma rozgrywek piłkarskich w naszym kraju trwa w najlepsze. Można śmiało zaryzykować tezę, że coroczne manipulowanie i zmienianie systemu ligowego stało się już czymś normalnym, a dwóch sezonów, które rozgrywane były bez zmian według tych samych zasad już chyba nikt nie pamięta. Wypada przywyknąć, przecież zawsze jeszcze może być gorzej. W tym całym ligowym galimatiasie nietrudno o niepożądane efekty uboczne, a takim niewątpliwie będzie IV liga we właśnie rozpoczynającym się sezonie.
Według zamierzeń PZPN liga ta ma być okrojona z ośmiu grup do czterech. Ilość drużyn w grupach ma pozostać taka sama, czyli szesnaście. Podobnie, jak w poprzednim sezonie, mistrz IV ligi nie uzyska bezpośredniego awansu do wyższej klasy, a zagra w barażu. Możliwa więc jest sytuacja, gdy awansu mistrz nie uzyska. I tyle chyba w swoich zamierzeniach przewidział PZPN. O reszcie panowie z PZPN nie pomyśleli. A sytuacja jest, by tak powiedzieć, zabawna.
W grupie opolsko-katowickiej awans do IV ligi uzyskają dwie drużyny - jedna z części opolskiej, jedna z katowickiej i trzeba będzie dla nich zrobić miejsce. Jeżeli mistrzowi IV ligi uda się wygrać baraż i awansować wyżej, to z IV ligi spadnie 9 zespołów! To ponad połowa grupy! I to przy najbardziej optymistycznych założeniach. Bo czarny scenariusz jest tak przerażająco niepoważny, że nie będzie wielkiego zdziwienia, jeśli PZPN już w trakcie trwającego sezonu zmieni założenia reformy i wycofa się z zapowiedzianych zmian, lub przynajmniej rozłoży je w czasie. Według najgorszego scenariusza, w którym mistrz IV ligi polegnie w barażu, a z III ligą spadną do naszej grupy 4 zespoły, to z IV ligi spadnie aż 14 zespołów! Na 16 wszystkich w grupie! Utrzymają się tylko dwa pierwsze zespoły!
Pojawia się pytanie, jaki jest więc cel organizowania rozgrywek IV ligi w tym sezonie, skoro i tak wszystkie drużyny (prawie) skazane są na spadek? Czy to o to właśnie chodzi? Czy to jest ta popularyzacja piłki nożnej, organizacja współzawodnictwa sportowego jako funkcji szkoleniowo-wychowawczej, którą ŚlZPN ma zapisaną w swoim regulaminie rozgrywek? Jaką motywację mają mieć zawodnicy, działacze, kluby, by brać udział w tej farsie? Żadna z drużyn z tej farsy nie zrezygnuje, bo by ją to kosztowało spadek o dwie ligi, zagrać więc musi. A jak dobrze smakuje robota, przy której od początku wiadomo, że nie da się jej zrobić, wszyscy doskonale wiedzą. Jedyne, co będzie się zgadzać, to kasa. Kasa wpłacona do związku przez kluby za licencje, uprawnienia, dopuszczenia, weryfikacje, kartki, odwołania, kaucje, kary, walkowery i Bóg wie co jeszcze.
Wszyscy coraz bardziej dostrzegają destrukcyjną rolę pieniądza w sporcie. W tym sezonie sportowych emocji będzie jak kot napłakał. Kilku "szczęśliwców" (może nawet aż dwóch) zdoła się uratować, reszta od początku skazana będzie na porażkę. Organizacja takiej farsy jest wypaczeniem idei sportu i piłki nożnej. Grać można wtedy, gdy szanse na wygraną i przegraną są uczciwe. Tutaj tak nie jest. Ktoś pomylił boisko piłkarskie i dwudziestu dwóch biegających po nim zawodników z tabelkami w Excelu. W tabelkach wszystko się podsumuje, na boisku będzie to gwałt zadany piłkarskiej zabawie.