W okręgówce w ostatniej kolejce pozostała do wyjaśnienia tylko jedna rzecz: kto spadnie - Zawadzkie czy Siołkowice. Siołkowice mecz przegrały, a Zawadzkie zremisowało, co utrzymanie daje Siołkowicom, a Stal Zawadzkie leci do A-klasy. Inne mecze ostatniej kolejki rozgrywane przy niesamowitym upale i to na dodatek o trzeciej po południu nie miały większego znaczenia, jeśli nie liczyć ambicjonalnych spełnień co niektórych drużyn.
Najbardziej interesujący dwumecz decydujący o utrzymaniu w okręgówce rozgrywany był w Dobrodzieniu, gdzie Start podejmował Stal i w Kotorzu, gdzie grający o nic Kotórz zmierzył się ze Startem Siołkowice, drużyną z nożem przystawionym do gardła. Remis Siołkowicom wystarczał, by nie dać się wyprzedzić Stali, a Stal musiał mecz wygrać i liczyć na porażkę Startu. Start, jak się okazało, nie dostał w Kotorzu żadnych szans i gładko przegrał 1-5, jak na tacy tym samym wystawił utrzymanie Stali, której wystarczyło tylko wygrać w Dobrodzieniu, by zamazać fatalne wrażenie, jakie drużyna zafundowała swoim sympatykom wiosną. A tymczasem zdegradowana już wcześniej drużyna Startu Dobrodzień zremisowała ze Stalą 2-2 i pociągnęła ją za sobą do A-klasy.
Tak frajerskiego spadku nie zanotował chyba jeszcze nikt. Stal Zawadzkie po dobrej rundzie jesiennej zajmowała pewne miejsce w środku tabeli, ale wiosną zaczęła seryjnie tracić punkty i coraz bardziej obsuwać się w stronę strefy spadkowej. Drużyny z dołu tabeli systematycznie ciułały "oczka", a Stal zjeżdżała jak po równi pochyłej. Zdarzały się nieliczne mecze, w których Stal wygrała, ale nie pomogły one uratować jej miejsca w okręgówce. Kilkakrotnie Stal stawała przed meczem "życia", który mógł przechylić szalę zwycięstwa na jej stronę. W najważniejszym z nich, meczu ze Startem Siołkowice, drużyna Stali zeszła z boiska na tarczy i wtedy stało się jasne, że utrzymanie Stali może dać tylko cud. Cud się zdarzył, ale Zawadzkie go nie wykorzystało. Siołkowice po zwycięstwie nad Stalą znów potraciły punkty, ale mimo to przed ostatnią kolejką na 90% miały ligowy byt zapewniony. Zawadzkie na mecz pojechało do przedostatniego w tabeli Dobrodzienia z tylko matematycznymi szansami na utrzymanie. Nie dość, że musiało wygrać, to jeszcze Siołkowice musiały przegrać. Siołkowice przegrały w rzeczy samej, tymczasem Stal dokonała rzeczy niemożliwej - zremisowała 2-2. Jak to określić inaczej, niż babol roku?
Jako żywo przed oczy przychodzi frajersko przegrany przez Odrę awans do III ligi. Odra też miała spokojną przewagę nad Polonią, też ją roztrwoniła, w bezpośrednim meczu postawiła na swoim, by znów w Bytomiu (z Szombierkami!) przegrać mistrzostwo. Stali Zawadzkie zabrało w Dobrodzieniu jednej bramki i nie byłoby sprawy. Iluż szans i okazji Stal zaprzepaściła, by nie spaść do A-klasy? Jak rechot historii brzmią obecnie zapowiedzi zawodników sprzed kilku dni, że "spoko", że jadą do Dobrodzienia dać z siebie wszystko i z wygraniem z osłabionym Dobrodzieniem nie będzie problemu. Nie wierzyli, że Siołkowice przegrają? Myśleli, że Siołkowice "załatwią" sobie ostatni mecz? Albo rzeczywiście tacy byli słabi?
Stal leci po roku z powrotem do A-klasy i spadek ten jest jak najbardziej zasłużony. Tak frajersko przegranego sezonu jeszcze w historii Stali nie było. Ale z drugiej strony spadek ten, jak i styl dobrze oddają atmosferę w klubie, w którym właściwie nic się nie klei. Trenera nie ma, szkolenie młodzieży istnieje tylko na papierze, juniorzy na wiosnę przegrali wszystkie mecze, nikt nie ma pomysłu na przyszłość klubu. I nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności.