Groundhopping to inaczej turystyka stadionowa. Polega to na „zaliczaniu” kolejnych stadionów. Groundhopper uważa stadion za zaliczony, jeżeli zobaczył na nim mecz. Inaczej mówiąc taki turysta stadionowy „kolekcjonuje” stadiony. Podobnym hobby jest groundspotting. To polega na zaliczaniu pustych stadionów. Groundhopping narodził się w Anglii. Nazwa ta powstała z dwóch angielskich słów: ground (football ground - boisko piłkarskie) i hopping (podskakiwanie, skakanie). Krótko mówiąc „skakanie” po stadionach. Groundhopper ogląda mecze od C klasy do finałów MŚ, czyli praktycznie wszystkie. Często wybiera mecz niższej ligi. Hobby to najbardziej rozwinęło się w Anglii i w Niemczech. W Anglii jest np. ekskluzywny klub groundhopperów, do którego mogą należeć Ci, którzy zobaczyli mecze na 92 stadionach, drużyn, które grają w ligach centralnych. Sławę zdobył jeden śmiałek, który zaliczył to w jeden rok. Wziął w tym celu roczny urlop bezpłatny.
W Niemczech, żeby należeć do najbardziej prestiżowego klubu trzeba zaliczyć 300 spotkań w 30 krajach. W Polsce turystyka stadionowa raczkuje. Na szczęście nie ma rywalizacji między groundhopperami. Nie ma też żadnych organizacji groundhopperskich. Mimo to często umawiamy się na wspólne oglądanie spotkań piłkarskich. Były już trzy ogólnopolskie zloty. Ja uczestniczyłem w dwóch, które były na Górnym Śląsku i we Wrocławiu. Najaktywniejszy polski groundhopper, jakiego ja znam, był na meczach w kilkunastu krajach, m.in. w Izraelu, Kosowie i Armenii. Czołowi polscy stadionowi turyści oglądają na żywo ponad 100 spotkań w sezonie. Od roku ja też zaraziłem się tą pasją. W ciągu 13 miesięcy byłem na 54 meczach w 4 krajach. Swoje przeżycia opisuję na stronie www.mojewielkiemecze.wodip.opole.pl. Oprócz tego zbieram bilety piłkarskie, których mam ponad 3 tysiące (każdy z innego meczu). Tworzę też różne rankingi. Postaram się na tej stronie dzielić swoimi pasjami. Między innymi będę opisywał moje wyprawy na mecze, zwłaszcza te odbywające się w naszym województwie.
www.mojewielkiemecze.wodip.opole.pl