Do będącej w dolnych rejonach tabeli ligi okręgowej Unii Głuchołazy przyjechał wicelider, czyli Chemik Kędzierzyn. Wraz z nim przyjechała spora grupa kibiców w liczbie około 70 osób. Nie chcąc płacić po 5 zł za bilet weszli „z bramą”. Miejscowych na mecz przyszło około 150. Doping prowadzili tylko goście, którzy wywiesili jedną flagę. Robili to bardzo głośno i ciekawie. Oprócz wspierania swoich piłkarzy wyrazili też swoją niechęć do opolskiej Odry. Sam mecz miał dwa oblicza. Dużo ciekawsza była pierwsza połowa, która była bardzo wyrównana. Mecz był prowadzony w szybkim tempie. Jedynego gola zdobyli gospodarze.
Po zagraniu ręką w polu karnym sędzia podyktował rzut karny dla Unii. Bramkarz Chemika obronił strzał z 11 metrów, ale był bezradny przy dobitce. Po stracie bramki goście zaczęli grać ostro. Jeden z ich zawodników nie wytrzymał i uderzył z główki zawodnika przeciwnej drużyny. Nie był to nokautujący cios, ale należała się za niego czerwona kartka. Sędziowie nie zauważyli jednak tego i ukarali żółtą kartką, ale zawodnika Unii, który głośno zareagował na ich gapiostwo. Po pierwszej połowie wydawało się, że może być niespodzianka w Głuchołazach. Tymczasem druga połowa wyglądała zupełnie inaczej. Goście od początku zaatakowali. Gospodarze cofnęli się do obrony. Przestali zagrażać bramce Chemika, który w tej połowie zdobył 5 bramek, deklasując miejscową Unię. Zapewne istotne było to, że w drugiej połowie miejscowy zawodnik otrzymał czerwoną kartkę. W ostatnim czasie dwukrotnie oglądałem zespół Chemika. Wyróżniającą się postacią w tej drużynie jest bramkarz. W meczu z Rusocinem zdobył gola z rzutu karnego. Dziś odbił strzał z 11 metrów. On na boisku kieruje poczynaniami kolegów. Kiedy miejscowi kibice próbowali go prowokować odpowiadał im w sposób kulturalny. Po meczu doszło do drobnego zamieszania z udziałem kibiców Chemika.