Od dłuższego czasu wybierałem się na mój pierwszy mecz do Niemodlina. Dziś (1 maja) okazja była wyjątkowa, bo doszło tam do spotkania na szczycie opolskiej klasy A. Lider tabeli (Sokół Niemodlin) podejmował wicelidera ze Skoroszyc. Gdyby Plon wygrał w Niemodlinie, to objąłby prowadzenie w lidze. Trzeba pamiętać, że zespół ten jest beniaminkiem w tej lidze. Wyjazd na ten mecz mnie nie rozczarował. Już na wejściu spotkała mnie miła niespodzianka, czyli to, że Sokół ma bilety. 3 złote za wejściówkę, to rozsądna cena. Stadion, jak na klasę A, prezentuje się nieźle. Na trybunach zasiadło około 200 widzów. Niestety dopingu tam nie ma, ale to w moich okolicach jest normą.
Spotkanie było atrakcyjne, godne miana meczu na szczycie. Było widać, że oba zespoły wiedzą, co to taktyka meczowa. Do tego zagrały z dużym zaangażowaniem. Goście grali defensywnie, ale starali się groźnie kontratakować. W pierwszej połowie jedyną bramkę zdobyli gospodarze. W tej części meczu doszło do grupowej bójki pomiędzy piłkarzami obu drużyn.
Juvenia Głuchołazy w tamtym sezonie grała w play-outach i po pasjonujących meczach utrzymała się w III lidze. Ten sezon był zdecydowanie lepszy, bo po rundzie zasadniczej zajęła III miejsce i zagrała w play-offach z drugim w tabeli Miliczem. Dwa pierwsze mecze zespół z Głuchołaz przegrał w Miliczu do zera. Podobnie, jak oba spotkania w rundzie zasadniczej. Liczyłem, że w tym meczu powalczy o zwycięstwo. Niestety w fatalnym stylu Juvenia przegrała 0-3. W żadnym secie nie zdobyła nawet 20 punktów.
Arkadiusz Fluder, to piłkarz młodego pokolenia, który gra w Sparcie Paczków. Był już testowany przez takie kluby, jak Ruch Zdzieszowice i Odra Opole. - Na pewno, jeżeli pojawi się taka możliwość będę chciał spróbować – mówi, gdy pytam go, czy chciałby trafić do klubu z wyższej ligi. Dodaje jednak, że cieszy się, że może grać w swoim mieście.
Jakbyś przedstawił piłkarza Arkadiusza Fludera?
Arkadiusz Fluder: - Piłka to moja pasja, lubię spędzać czas na boisku. Piłkarze grają na najwyższym poziomie, więc wydaje mi się, że to słowo do mnie, póki co nie pasuje, zostańmy więc, że jestem kopaczem.
Zima w tym roku daje się we znaki piłkarzom i kibicom. Zaplanowane mecze na trzeci dzień wiosny w większości odwołano. Będąc spragnionym piłki na żywo, udałem się na mecz do Opola, gdzie walcząca o awans Odra podejmowała Górnika Wesoła. Na meczu nieźle się wymarzłem. Było minus 8. Takich jak ja było około 400. Byli zapewne rozczarowani wynikiem, bo Odra zremisowała 1-1. Jej zawodnikom nie można odmówić braku ambicji w tym meczu. Jednak pod względem czysto piłkarskim wypadli dość słabo. Do przerwy przegrywali 0-1 i byli słabsi od zespołu gości. Po przerwie zagrali z dużo większym zaangażowaniem i zdobyli wyrównującą bramkę, której autorem był Sebastian Deja.
W piątek dostałem propozycję wyjazdu do Kęt , gdzie miejscowy Kęczanin podejmował zespół Stali Nysa. Mecz zapowiadał się fantastycznie, bo zwycięzca zapewniał sobie grę w play-offach, a przegrany był skazany na play-outy. Takiej okazji odpuścić nie mogłem i w sobotę pojechaliśmy do Kęt. Mecz był o 17.00. My byliśmy pod halą już o 15.30. Okazało się, że na mecz wstęp był wolny. Trybuny były już w połowie zapełnione. Na godzinę przed meczem nie było już gdzie usiąść. Ludzie siedzieli na schodach. Dużo osób stało. Był głośny i dobrze zorganizowany Klub Kibica gospodarzy.